Największe mity i bzdury o studiach


Najwyższy czas ponownie wrócić myślami na uczelnię. Chociaż nadchodzący semestr (semestry) będzie kolejnym, nowym doświadczeniem w niezwykłej rzeczywistości, to chciałabym jeszcze w tym wpisie zatrzymać się w momencie, kiedy studiowanie oznaczało fizyczne stawianie się na uczelni. Jakie są największe mity i bzdury o studiach? Wiadomo, że najwięcej o studiach wiedzą rodzice, którzy na uniwersytecie byli jedynie na wycieczce…

Postanowiłam rozprawić się z najpopularniejszymi mitami dotyczącymi studentów i ogólnie studiów, które uważam za największe bzdury, a dla nowych żaków może być cenne, aby je zdementować. Każdy z nich żyje już własnym życiem i niezliczona ilość legend narosła dookoła nich, ale uważam, że niekoniecznie właściwe jest powielani ich. A dzisiaj czas powiedzieć co i jak.

Wieczne imprezy studenckie

Wydaje mi się, że to jeden z najbardziej znanych i rozpowszechnionych kłamstw na temat studentów. Wieczne imprezy, niekończące się libacje i życie od kaca do kaca. Przyznam, że przez lata bycia na uniwersytecie nie spotkałam i nie słyszałam o osobie, która by w ten sposób żyła oraz z sukcesem zakończyła naukę. Nie znam nikogo takiego. Jasne, że są imprezy, niektóre organizuje nawet sam samorząd studencki, lecz nie można powiedzieć, że to notoryczne zabawy, a nauka ma miejsce tylko podczas sesji. To zwyczajne kłamstwo. Pewnie są osoby, które na uczelnię idą jedynie po legitymację oraz by poznać towarzyszy imprez, lecz ciężko nazwać ich osobami kontynuującymi naukę. Nie ma wiecznych imprez, co więcej, nie znam nikogo na uniwersytecie, kto chciałby w ten sposób żyć. Od czasu do czasu jasne, ale nie co drugi dzień. Obecnie na uczelni zdecydowana większość studentów ma coś jeszcze poza nauką np. pacę, wolontariat, własną firmę lub rodzinę, dlatego czas imprezowy jest mocno okrojony.

Studia humanistyczne nic nie dają

To również uważam za mit i to bardzo krzywdzący, a co ciekawe, wygłaszany głównie przez osoby, które nigdy na studiach nie były. Nauka i studiowanie czegokolwiek rozwija, poszerza horyzonty i pokazuje nowe, nieznane dziedziny wiedzy. I dotyczy to medycyny, inżynierii biologicznej, ale również historii sztuki lub politologii. Jeśli ktoś nie chodzi na zajęcia, nie czyta nic, nie robi prac, esejów, referatów, to faktycznie bycie jedynie zapisanym na kierunek daje mu tylko ulgi studenckie. Ale bądźmy poważni, nie o tym tutaj mówimy. Jest jedno, bardzo ważne hasło powtarzane zawsze i wszędzie jeśli chodzi o studiowanie: tylko do studenta zależy, ile wyniesie ze studiów. Uważam, że powtarzanie ‚studia nic nie dają’ najwięcej mówi o tym, kto je wypowiada. Nauka czegokolwiek zawsze jest wartościowa.

Każdy student musi mieć poprawkę (bo student bez poprawki to jak żołnierz…)

W tym wypadku także uważam, że ktoś owo zdanie gdzieś wymyślił, aby poprawić sobie humor z powodu własnych poprawek, a dalej poszło to w świat. Ja czułabym się świetnie, gdybym przez studia przeszła bez poprawki. Zawsze starałam się ich nie mieć, a jak już jakaś wpadła (a było ich niewiele), to odczytywałam ją, jako niepowodzenie, mimo finalnego zaliczenia. Owszem, poprawka każdemu może się zdarzyć i to z różnych powodów, lecz naprawdę nie należy tego gloryfikować lub bagatelizować. Student może ukończyć studia bez poprawki i osobiście podziwiałabym taką osobę.

Nauka przychodzi dopiero przy sesji

Jak ja bym chciała, aby tak było. Ale to nieprawda. Pewnie rozkład materiału i pracy w semestrze zależy od kierunku, ale uważam, że znaczna większość studentów ma różne zadania i prace non stop. A to jakiś referat, a to prezentacja, esej, czytanie tekstów, wejściówki, kartkówki. To wszystko jest nauką, która niekiedy wymaga więcej wkładu oraz zaangażowania niż sama sesja. Czasami zdarzają się egzaminy w połowie semestru, więc nie nastawiałabym się na to, że czas nauki to jedynie dwa momenty w roku.

Na studiach uczysz się tego, co Cię interesuje

Sama tak uważałam, kiedy szłam na uniwersytet. Ale to nie zawsze się sprawdza. Owszem, wybierając kierunek, zawężamy dziedziny, które będą dotyczyły zajęć. Jednak czasami można się zdziwić, że przeróżne przedmioty pojawiają się w programie studiów. Nie tylko mało związane z kierunkiem, ale też takie, które go dotyczą, tyle że ani trochę nikogo nie interesują. Takie zajęcia należy przetrwać i zaliczyć. Nie jest tak, że na studiach, na wymarzonym kierunku są tylko takie przedmioty, które idealnie wpasowują się w nasze pasje.

Przez studia można się prześlizgnąć

Absurd. Uważam, że nie da się nic nie robić i mieć magistra na koniec. Nie da się. Choćby to, że trzeba napisać prace dyplomowe, to już jest nauka. A po drodze tyle przedmiotów, które JAKOŚ należy zaliczyć. Nie uwierzę nigdy, że ktoś obijał się kilka lat, totalnie nie zaglądał do książek, notatek, nic nie pisał, a ma dyplom. Zawsze trzeba włożyć własną pracę (mniejszą lub większą), by studia zakończyć z sukcesem. Prześlizgnięcie się bez nauki to bujda. I pewnie wiele osób, które ukończyły studia jakiś czas temu, mogą mówić, że w zasadzie to tak mało co robili, to jednak jest to mówione z perspektywy czasu. Z pewnością, jeśli zaczną opowiadać w praktyce o tych studiach, to okaże się, że ciężkich egzaminów było kilka, a eseje miały mieć po minimum 10 stron. Tak to jest.

5 uwag do wpisu “Największe mity i bzdury o studiach

  1. Absolutnie się zgadzam. Choć sam studiowałem zaocznie, co, przyznaję, bywało dużym ułatwieniem (zdarzało się że prowadzący przymykali oko np. na nieobecności) to uzyskanie dyplomu wymaga, mniejszego lub większego, wysiłku, bez wątpienia.

    Polubione przez 1 osoba

  2. Potwierdzam. Aktualnie studiuję zaocznie drugi stopień i zajęcia on-line wymagają jeszcze więcej nakładu studenta, niż będąc w uczelni. Możliwość przystąpienia do sesji poprzedza wiele zadań i ćwiczeń wykonywanych z tygodnia na tydzień – między wykładami, gdzie większość treści trzeba opracować samemu.

    Polubione przez 1 osoba

    1. Dokładnie, zdalna nauka daje oszczędność czasu, bo nie trzeba nigdzie jechać. Ale pracy jest tyle samo lub więcej. Mnie na nauce zdalnej bawili wykładowcy, którzy podczas pierwszego lockdownu (marzec 2020), kiedy wszystko było zamknięte, chcieli abyśmy opracowywali podręczniki. Rzecz w tym, że skąd go wziąć, jak kosztuje około 150 zł a biblioteki były zamknięte.

      Polubienie

Dodaj komentarz